niedziela, 13 marca 2016

Notes czytelnika #2

"Love, Rosie" 
Cecelia Ahern


Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszysz się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiart zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo jest się zgubić.


Dublin jest moim domem. Bycie blisko Ciebie jest moim domem.


Miłość jest jak roślina - jeśli o nią dbasz, urośnie z małego nasionka i wyda owoce.


Powinieneś mi się zwierzać, ponieważ jestem Twoją najlepszą przyjaciółką i... takie są przepisy. A jeżeli wszystko jest w porządku, to i tak masz się odezwać. Potrzebuję plotek. To drugi punkt tego samego prawa.


Myślę, że my, dorośli, powinniśmy brać przykład z dzieci i nie bać się życia, iść na całość w przypadku wytyczonych sobie celów.


Rosie: To długa historia, kochanie.
Katie: Jeśli ludzie mówią o długiej historii, oznacza to zazwyczaj, że jest krótka, ale oni ze wstydu nie potrafią się zdobyć na powiedzenie sobie prawdy. 


Rodzice są dla swoich dzieci barometrami emocji. To jak efekt domino. Nigdy nie widziałam, żeby mama tak rozpaczała. Przeraziło mnie to i sama zaczęłam płakać, co z kolei przestraszyło Katie i wycisnęło łzy z jej oczu. Szlochałyśmy więc we trzy.







poniedziałek, 7 marca 2016

Notes czytelnika #1

"Oddam Ci słońce" 
Jandy Nelson


Myślę sobie, że ludzie odchodzą, ale nasze relacje z nimi zostają. Trwają dalej i wciąż się zmieniają.


Może niektórzy ludzie po prostu muszą się spotkać.


Cóż, czasem dobrzy ludzie podejmują złe decyzje.


- Każde nowe ja staje na ramionach poprzedniego, aż jesteśmy taką chwiejną ludzką wieżą?
Umieram z zachwytu.
- Tak, właśnie tak! Wszyscy jesteśmy chwiejnymi wieżami.


Może każdy składa się z wielu różnych osób. Może cały czas gromadzimy te różne ja. Zbieramy je kiedy podejmujemy decyzje, dobre i złe, kiedy robimy krok w tył, krok w przód, kiedy tracimy rozum, odzyskujemy rozum, rozpadamy się na kawałki, wpadamy po uszy, gdy zwijamy się z bólu i gdy się rozwijamy, uciekamy od świata i gdy się w nim zanurzamy, kiedy coś tworzymy, kiedy niszczymy.


Platon pisał o stworzeniach, które miały cztery nogi, cztery ramiona i dwie głowy. Były absolutnie samowystarczalne, ekstatyczne i potężne. Zbyt potężne, więc Zeus porozcinał je na pół i porozrzucał po świecie, przez co ludzie już na zawsze są skazani na poszukiwanie swojej drugiej połówki, tej, z którą mają wspólną duszę. Tylko najszczęśliwsi znajdą swoją drugą połówkę.


Miłość można zobaczyć. Wygląda tak jak ta twarz.


- Nie można żyć w kłamstwie. Nigdy, Noah - w jej głosie słyszę błagalny ton. - Nie można nic poradzić na to, kogo się kocha, prawda?


Mówiła, że serce pokonuje umysł. Nadzieja albo strach zwycięża rozum.


Kiedy spotkasz pokrewną duszę, to jakbyś wszedł do domu, w którym już kiedyś byłeś - rozpoznajesz meble, obrazy na ścianach, książki na półkach, zawartość szuflad: znalazłbyś tam drogę nawet po ciemku.


Czy to możliwe, żebym była dla Guillerma łąką tak samo jak on dla mnie?


- Tylko ktoś kompletnie bez serca może drwić sobie z pikniku! - wykrzykuje. - Musisz dostrzec cuda, żeby się działy cuda.


A potem daje mi ostatnie przykazanie:
Zmienisz świat.


Moja mama była bardzo ładna. Tata mówił, że drzewa kwitną od samego jej spojrzenia.


Jest cicha i poważna, ma tysiąc lat i wydaje się, że umie rozmawiać z wiatrem.


- Nie ma nic złego w tym, że ktoś jest uzależniony od piękna - mówi mama rozmarzonym głosem. - Emerson powiedział, że piękno to pismo Boga.


- Jesteś moim natchnieniem - mówi i razem unosimy się w powietrzu.


Potem patrzymy na siebie i wybuchamy śmiechem, jakbyśmy byli obaj z tego samego powietrza.


Ludzie się zaprzyjaźniają. Wszyscy tak robią. Ja też to potrafię.


Torba na m e t e o r y t y? On ma torbę na meteoryty. Nosi ze sobą kawałki galaktyki. O rany!


Albo pływasz, albo toniesz, takie jest życie, Noah.


Jude wchodzi chwiejnie do pokoju. Ma na sobie buty na wysokich obcasach i bardzo krótką niebieską sukienkę. Wciąż kłóci się z mamą o ty, co na siebie wkłada, a wkłada coraz mniej.


Chcę coś powiedzieć, żeby jeszcze nie szedł. Czuję się tak dobrze, jestem szczęśliwy takim liściastym zielonym szczęściem.


Coś się dzieje na jego twarzy, jakby coś bardzo jasnego chciało się wydostać na zewnątrz - jakaś tama blokuje ścianę światła. Może jego dusza to słońce? Nigdy nie spotkałem nikogo z duszą w postaci słońca.


Wreszcie poddaję się, wyciągam niewidzialne pędzle i zaczynam malować w wyobraźni. I wtedy przychodzi mi do głowy, że może kamienie obciążają go po to, żeby nie odfrunął...


Myślę.
Wpatruję się w drzewa. 
Drzewa się niegroźne.
I ciche.


Reszta ustawia szkicowniki na pulpitach. Miałem rację. Nie trzeba tu nawet włączać górnego światła. Wszyscy uczniowie mają świecącą krew. Wszyscy są rewolucjonistami. Cała sala kosmitów. Nie ma tu żadnego buca, deskomuła ani szerszenia.


Ludzie myślą, że to oni rządzą, ale się mylą: rządzą drzewa.


Ona wydziela światło. Ja wydzielam mrok.


Czy to dlatego skacze? Zeby choć na ułamek chwili być znów tym, kim był kiedyś? Bo Noahowi przydarzyło się najgorsze, co się może przydarzyć. Stał się normalny. Ma wszystko po kolei.


Heather to świetna informatorka, bo zawsze znajduje się gdzieś w pobliżu mojego brata. Jest jak jego zwierzęcy duch, łagodna, dziwna, eteryczna istota, która - jestem pewna - ma gdzieś magazyn pełen magicznego pyłku.


Każde dziecko to artysta. Problem w tym, jak pozostać artystą, kiedy się dorośnie.