czwartek, 6 października 2016

Notes czytelnika #4

"Wszystkie jasne miejsca" 
Jennifer Niven

Dzisiaj przyszedł czas na cytaty z fantastycznej książki, która wciągnęła mnie w całości i bardzo poruszyła. Zapraszam.



Nie wiem, co cię tu sprowadza. Jeśli chodzi o mnie, to miasto z góry lepiej się prezentuje, ludzie wydają się ładniejsi, a najgorsi wyglądają niemalże na dobrych.




Charlie może i sobie tak myśli, ale nie powie na głos, że jestem wariatem i dziwakiem. Dlatego właśnie jest moim najlepszym przyjacielem.




Znów zamknąłem się w sobie. Zatraciłem w pustce. W jednej chwili kręciłem się pełen energii, w drugiej mój umysł wlókł się w powolnym kółku, niczym stary, pokręcony reumatyzmem pies, który próbuje się gdzieś położyć. A potem po prostu się wyłączyłem, zasnąłem, ale nie był to sen, jaki przychodzi na człowieka co noc, lecz długie, mroczne spanie, podczas którego nic się nie śni.




Nie znam go zbyt dobrze, ale wiele o nim słyszałam, Wszyscy o nim słyszeli. Niektórzy go nienawidzą, bo jest dziwny, często wdaje się w bójki, zostaje wyrzucany ze szkoły i w ogóle robi, co tylko chce. Inni go uwielbiają, bo jest dziwny, często wdaje się w bójki, zostaje wyrzucany ze szkoły i w ogóle robi, co tylko chce. Gra na gitarze w pięciu czy sześciu różnych zespołach, a w zeszłym roku pobił prawdziwy rekord. Ale jest dość... ekstremalny.




Wielka Anna Fairs powiedziała kiedyś, że tajemnicą przeżycia w szkole średniej jest "niewychylanie się".




Pisanie było tym, co wychodziło mi najlepiej, lepiej od bycia córką, dziewczyną i siostrą. To była kwintesencja mnie. Teraz jest jedną z rzeczy, których nie potrafię robić.




- Mówię poważnie. Gentleman to rzadkość. Coś w rodzaju prawiczka albo trędowatego. Jeśli w ogóle kiedykolwiek wyjdę za mąż, to tylko za kogoś takiego.
- Za prawiczka czy trędowatego? - Nie mogę się powstrzymać.




Dwudziesta druga trzydzieści. Mój pokój. Mam na sobie bambosze freudowskie, takie puchate, naśladujące twarz Freuda, oraz piżamę z Targetu we fioletowe małpki. To mój ubraniowy odpowiednik szczęścia.




Ponieważ ludzie lubią, kiedy się udaje. Tak jest dla nich lepiej.




Kiedy zastanowi się nad czymś takim jak gwiazdy, nasze sprawy wydają się jakże błahe, prawda?




- Czego się gapisz? - warczy Amanda, obrzucając mnie morderczym spojrzeniem. Violet została przez nich wchłonięta, zostaje mi tylko patrzenie w kierunku, w którym jeszcze przed chwilą się znajdowała.




Woda przynosi spokój.




- Theodore Finch, poszukiwacz Wielkiego Potwierdzenia.
Spogląda na mnie ostro, wiem, że jest już obecna duchem.
-Nie wiem, co to znaczy.
- To znaczy chcieć istnieć, chcieć coś znaczyć, chcieć umrzeć - jeśli się umierać musi - godnie, głośno, słowem... zostać.




Korytarze szkolne są straszne - tyle osób zmierzających w różnych kierunkach, niczym na zatłoczonym skrzyżowaniu.




Dlatego właśnie lepiej udawać, że jest się taką samą osobą jak wszyscy, chociaż w głębi duży człowiek wie, że jest inny.




Nie zawsze należy wierzyć w to, co się czyta, proszę pana.




- Najlepiej mi się myśli w nocy, kiedy wszyscy śpią - odzywa się Finch. - Nikt nie przerywa, nie ma hałasu. Lubię czuwać, kiedy nie ma nikogo.




Today is your day.
You're off to Great Places!
You're off and away! [...]
You'll find the bright places
Were Boom Bands are playing. [...]
With banner flip-flapping,
Once more you'll ride high!
Ready for anything under the sky.




Największym problemem ludzi jest to, że zapominają, iż najczęściej liczą się właśnie drobiazgi. Wszyscy są tak bardzo zajęci czekaniem w Poczekalni. Gdybyśmy zatrzymali się na chwilę i uświadomili sobie, że istnieje coś takiego jak Purina Tower i taki widok jak ten, bylibyśmy szczęśliwsi.




Wszstko na świecie ma swój koniec, prawda? Długość żywioła żarówki stuwatowej wynosi siedemset pięćdziesiąt godzin. Słońce umrze za pięć milionów lat. Wszyscy mamy swój okres  przydatności. Większość kotów dożywa piętnastu lat, może dłużej. Psy - dwunastu. Przeciętny Amerykanin istnieje przynajmniej dwadzieścia osiem tysięcy dni, licząc od narodzin, co oznacza, że w konkretnym roku, dniu i o konkretnej godzinie nasze życie dobiegnie końca.




A gdyby życie też mogło być takie? Same szczęśliwe elementy, nic strasznego, nic nawet odrobinę nieprzyjemnego. Może moglibyśmy wyciąć to co złe, i zostawić tylko dobro? To właśnie pragnę mieć z Violet - dać jej tylko dobro, wyciąć zło, żeby otaczało na wyłącznie to, co pozytywne.




Gwiazdy na niebie i gwiazdy na ziemi, ciężko poznać, gdzie koczy się jedno, a zaczyna drugie. Czuję, że powinnam powiedzieć coś doniosłego i poetyckiego, ale jedyne na co mnie stać, to "cudownie".
- Cudownie to cudowne słowo, które powinno być częściej używane - mówi.




Biały kolor posiada w swoim spektrum wszystkie możliwe kolory.




Sam rozwój zawiera w sobie zarodek szczęścia.




Pamiętasz, co Michał Anioł powiedział o tym, że w każdym kamieniu tkwi rzeźba, tylko trzeba ją odkryć? Istniała od początku, jego zadaniem było wydobycie jej na powierzchnię. Twoje słowa też już istnieją na pustej kartce.




- Mam słabość do wody. - oznajmia Theodore.




- Czasami, Ultraviolet, czujemy, że coś jest prawdziwe, nawet jeśli takie nie jest.




- Czy to prawda, że omal nie utopiłeś Roamera?
 - Coś w tym stylu.
 - Zawsze kończ to, co zaczynasz, chłopie.




- Nie jesteś sam - mówi. Już chcę mu powiedzieć: "Tak się składa, że jestem, i na tym między innymi polega problem. Wszyscy jesteśmy sami, uwięzieni w naszych ciałach i umysłach, a wszelkie towarzystwo, jakie mamy w tym życiu, to powierzchowna i przelotna sprawa", jednak zaciskam palce na mojej dłoni, aż się boję, że mi odpadnie.




- Mam napisać cokolwiek?
- Cokolwiek. Pozytywne rzeczy wędrują na ścianę, negatywne lądują na podłodze. - Pokazuje stos podartych kartek. - Ważne, żeby je zapisać, ale nie ma potrzeby ich trzymać. Słowa lubią niekiedy znęcać się nad człowiekiem.





Nie pamięta się dni, pamięta się chwile.




Nie zawsze jesteśmy w stanie dostrzec, co jest grane, jeśli druga osoba nie chce, żebyśmy to widzieli. Szczególnie jeśli zadaje sobie ogromny trud, by to ukryć.




Jakie to musi być okropne uczucie kochać kogoś i nie móc mu pomóc.




To dobre i złe, i bolesne, ale lubię o nim myśleć. Bo jeśli będę o nim myślała, to i on nie odejdzie zupełnie. To, że umarli, nie znaczy, że muszą być dla nas zupełnie martwi.




Zdaję sobie sprawę, że nie chodzi o to, co się ze sobą zabiera, ale o to, co się zostawia.

1 komentarz: