Dzisiaj uświadomiłam sobie, jak bardzo ważne jest docenianie małych rzeczy.
Najlepsze uczucie moich ostatnich dni to kiedy wychodzisz ze szkoły po siedmiu godzinach, z czego trzy z nich to chemie.
Idziesz na pocztę.
Czekasz w sześcioosobowej kolejce.
Trzymasz w ręce dwie koperty.
Czekasz.
Czekasz tylko po to, żeby wysłać kartki urodzinowe, które na pewno sprawią komuś radość.
Stoisz sobie w tej kolejce.
Słuchasz marudzenia dwóch pań za tobą.
Trzymasz dwie monety.
Stukasz w jedną z nich czarnym paznokciem.
Obracasz ją.
Bawisz się.
Czekasz.
Potem wychodzisz ze świadomością, że właśnie zrobiłeś coś miłego.
I to jest bardzo ważne.
Wsiadasz na rower.
Czujesz orzeźwiające krople deszczu na twarzy.
Twoją głowę wypełnia muzyka wtłaczana do niej przez słuchawki.
Jedziesz do domu.
Po drodze zatrzymujesz się w cukierni i kupujesz lody.
Jedziesz na rowerze, słuchasz muzyki, jesz lody i masz wszystko gdzieś.
Zamykasz się na świat jednocześnie się na niego otwierając.
Śpieszy ci się właściwie tylko do skrzynki na listy, żeby sprawdzić czy przypadkiem nic w niej na ciebie nie czeka.
Docierasz do domu.
Jesteś spokojny.
W skrzynce nic nie ma, ale to nie szkodzi, może jutro coś w niej znajdziesz.
Wchodzisz do domu i dopiero tam zaczynasz funkcjonować normalnie.
Bez slow motion, które dotknęło cię w drodze.
Dla takich uczuć warto żyć.
Bądźcie spokojni!
zu